|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wyimaginowana_
Heart rank
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 7063
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z sekszopa.
|
Wysłany: Pią 13:26, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Jaa.
Czytam Eclipse.
Znowuu.
; D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
paulinqa77
Three strangely blue rank
Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 1941
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: rdm Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:27, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Heh , dziś miały być zamknięte sklepy, a przed kościołem jest otwarty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wyimaginowana_
Heart rank
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 7063
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z sekszopa.
|
Wysłany: Pią 13:29, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
- Wybacz - zamruczał w mroku aksamitny baryton. – Nie miałem
zamiaru cię obudzić.
Spięłam się w oczekiwaniu na wybuch gniewu - i jego, i swój - ale nic
podobnego nie nastąpiło. Znikła za to gorycz, jaka towarzyszyła mi
zawsze, kiedy Edward na jakiś czas musiał zostawić mnie samą, a
której nie wyczuwałam świadomie, dopóki nie było mi dane wyzwolić
się z jej oparów. Zastąpiła ją ledwie wyczuwalna słodka woń
wampirzego oddechu.
Przestrzeń pomiędzy nami nie gęstniała wcale od negatywnych
emocji. Za ciszą krył się spokój i to nie spokój przed burzą, ale spokój
bijący od tafli leśnego jeziora.
Miałam być na niego wściekła, miałam być wściekła na nich
wszystkich, ale nagle powody po temu przestały się dla mnie liczyć.
Namacałam w ciemnościach jego ręce i przysunęłam się bliżej.
Czułym gestem przytulił mnie do piersi. Moje wargi musnęły jego
szyję, a potem brodę, by w końcu niezdarnie namierzyć jego usta.
Pocałował mnie delikatnie i zaśmiał się cicho.
- Obiecałaś mi coś gorszego od ataku stada grizzly, a fundujesz mi
takie powitanie? Powinienem częściej doprowadzać cię do białej
gorączki.
- Daj mi minutkę, to się rozkręcę — zaproponowałam, znowu go
całując.
- Dam ci tyle czasu, ile tylko zażądasz.
Wplótł mi palce we włosy.
Mój oddech tracił stopniowo zdrowy rytm.
- Może rano coś wymyślę.
- Może być rano. Pocałował mnie w czoło.
- Tak się cieszę, że wróciłeś.
- Uwielbiam do ciebie wracać.
- Uwielbiam cię witać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 13:31, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
wyimaginowana_ napisał: | - Wybacz - zamruczał w mroku aksamitny baryton. – Nie miałem
zamiaru cię obudzić.
Spięłam się w oczekiwaniu na wybuch gniewu - i jego, i swój - ale nic
podobnego nie nastąpiło. Znikła za to gorycz, jaka towarzyszyła mi
zawsze, kiedy Edward na jakiś czas musiał zostawić mnie samą, a
której nie wyczuwałam świadomie, dopóki nie było mi dane wyzwolić
się z jej oparów. Zastąpiła ją ledwie wyczuwalna słodka woń
wampirzego oddechu.
Przestrzeń pomiędzy nami nie gęstniała wcale od negatywnych
emocji. Za ciszą krył się spokój i to nie spokój przed burzą, ale spokój
bijący od tafli leśnego jeziora.
Miałam być na niego wściekła, miałam być wściekła na nich
wszystkich, ale nagle powody po temu przestały się dla mnie liczyć.
Namacałam w ciemnościach jego ręce i przysunęłam się bliżej.
Czułym gestem przytulił mnie do piersi. Moje wargi musnęły jego
szyję, a potem brodę, by w końcu niezdarnie namierzyć jego usta.
Pocałował mnie delikatnie i zaśmiał się cicho.
- Obiecałaś mi coś gorszego od ataku stada grizzly, a fundujesz mi
takie powitanie? Powinienem częściej doprowadzać cię do białej
gorączki.
- Daj mi minutkę, to się rozkręcę — zaproponowałam, znowu go
całując.
- Dam ci tyle czasu, ile tylko zażądasz.
Wplótł mi palce we włosy.
Mój oddech tracił stopniowo zdrowy rytm.
- Może rano coś wymyślę.
- Może być rano. Pocałował mnie w czoło.
- Tak się cieszę, że wróciłeś.
- Uwielbiam do ciebie wracać.
- Uwielbiam cię witać. | myslalam ze sie bzykną!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 13:32, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
paulinqa77 napisał: | Heh , dziś miały być zamknięte sklepy, a przed kościołem jest otwarty | chcialabym wiedziec czy ABC jest otwarte bo chce kupic modeline
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
paulinqa77
Three strangely blue rank
Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 1941
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: rdm Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:35, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Ja w wakacje się odrywam od wszystkich książęk i pisania. W roku szkolnym będę chciałą wakacji. teraz chce szkoły. Jutro zaspokoje swój głód ;]. może nabędę jakieś książki ? Ale ten plecak Rbk , nike , adidasa czy Pumy to musi być , bo już się uparłam. Robie liste ... tyle zeszytów 90 kartek , tyle cienkich ...
przez tą długą przerwe pismo mi się zmieniło na gorsze ;/ .
A teraz pójdę na jakiś weestern potem obiedzik <niena>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 13:36, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
paulinqa77 napisał: | J. W roku szkolnym będę chciałą wakacji. teraz chce szkoły.
| tez tak mam xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Silver rank
Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 9463
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:41, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
paulinko tobie sie podoba jakiś plecak kon kretny z wyżej wymienionych firm czy chcesz poprostu taki bo jest markowy? ==
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ada-Brzoskwinka
Heart rank
Dołączył: 17 Lut 2007
Posty: 7595
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: tam gdzie wzrok nie sięga... Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:44, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
pogoda głÓpia
sklepy u mnie zamknięte
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wyimaginowana_
Heart rank
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 7063
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z sekszopa.
|
Wysłany: Pią 13:50, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dam potem moment jak dwa razy się prawie kochalii.
Raz Edłord odmówił, raz Bella ; D
W 4 części /która wyjdzie po polsku w styczniu/ dopiero będziee.
Ale podobno prawie wcale, bo dzieci autorki to czytająą.
- Chciałabym - powiedziałam, spuszczając oczy - chciałabym,
żebyś coś dla mnie zrobił, jeszcze zanim przestanę być człowiekiem.
Odczekał chwilę, spodziewając się dalszego ciągu, który jednak nie
nastąpił. Rumieńce paliły mnie żywym ogniem.
- Jestem do twojej dyspozycji — zachęcił mnie, wciąż niczego
nieświadomy.
- Na pewno?
Wiedziałam, że tak wymuszona podstępem obietnica nie będzie go do
niczego zobowiązywać, ale i tak nie mogłam oprzeć się pokusie.
- Na pewno - potwierdził.
Spojrzałam na niego. Widać było, że ma szczere chęci, ale też, że jest
odrobinę zagubiony.
- Powiedz, czego chcesz, a będziesz to miała - oświadczył.
Nie mogłam uwierzyć, że czuję się aż tak skrępowana. Miałam
- za mało doświadczenia - i o to zresztą w naszej rozmowie
chodziło. Nie miałam zielonego pojęcia, jak się uwodzi mężczyznę.
Na pewno nie jąkając się i pocąc ze zdenerwowania. To ciebie chcę -
wymamrotałam.
- I oto jestem.
Uśmiechnął się serdecznie, starając się skupić na sobie moje
spojrzenie, ale znowu uciekłam wzrokiem w dół.
Wzięłam głęboki wdech. Uklęknęłam przed nim na kapie, a potem
objęłam go za szyję i pocałowałam.
Nie zaoponował, jak najbardziej chętny, tylko zaskoczony. Tym
razem całował mnie bardzo delikatnie i wyczułam, że myślami jest
gdzie indziej - że stara się odgadnąć, gdzie myślami jestem ja.
Zadecydowałam, że przyda mu się mała podpowiedz.
Nie przestając go całować, zdjęłam mu powoli ręce z szyi i nie
zważając na to, że zaczęły się odrobinę trząść, przesunęłam
opuszkami palców po jego obojczykach, by zatrzymać się przy
kołnierzyku jego koszuli. Odpięłam pierwszy guzik. Spieszyłam się
bardzo, wiedząc, że Edward zaraz mnie powstrzyma, ale drżenie
utrudniało mi zadanie.
Jego wargi znieruchomiały. Kiedy skojarzył moje zachowanie z, tym,
co wcześniej mówiłam, prawie że usłyszałam w jego głowie
kwiknięcie.
Odepchnął mnie od razu z miną pełną dezaprobaty.
- Bądź rozsądna, Bello.
- Obiecałeś, że będziesz do mojej dyspozycji - wypomniałam mu,
nie licząc jednak na to, że cokolwiek wskóram.
- Tę dyskusję już zamknęliśmy.
Zabrał się do zapinania dwóch guzików, które udało mi się odpiąć,
wpatrując się we mnie z rozdrażnieniem. Zacisnęłam zęby.
- Wcale nie - warknęłam, po czym odpięłam sobie prowokacyjnie
górny guzik bluzki.
Schwycił mnie za oba nadgarstki i przycisnął mi je do ciała.
- Koniec dyskusji - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Przez chwilę siłowaliśmy się na spojrzenia.
- Chciałeś wiedzieć.
- Bo przypuszczałem, że to będzie coś odrobinę bardziej
możliwego do zrealizowania.
- Czyli tobie wolno prosić mnie o spełnienie twoich idiotycznych
marzeń, takich jak małżeństwo, ale ja o swoich nawet nie mogę poro...
Przybliżył szybko moje dłonie do siebie, by móc przytrzymywać je
jedną ręką, i uwolniwszy w ten sposób drugą, bezceremonialnie zatkał
mi nią usta.
-Nie.
Miał zacięty wyraz twarzy.
Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Płonący we mnie gniew
zaczął gasnąć, ale jego miejsce zajęło niespodziewanie inne uczucie.
Musiało minąć kilkanaście sekund, żebym zrozumiała, dlaczego
znowu patrzę w dół i na powrót wychodzą mi rumieńce -a także
czemu nerwy skręcają mi żołądek, skąd w moich oczach wzięło się
tyle wilgoci i z jakiego powodu mam ochotę wybiec z pokoju.
Odrzucenie - to było to. Tak silnie nie poczułam go jeszcze nigdy w
życiu.
Wiedziałam, że to z mojej strony irracjonalne — Edward tłumaczył
mi nie raz, że chodzi mu wyłącznie o moje bezpieczeństwo -ale też
nigdy wcześniej do tego stopnia nie obnażyłam przed nim swoich
pragnień. Nie odrywając wzroku od złotej kapy dopasowanej
odcieniem do jego oczu, starałam się odgonić od siebie nasuwającą mi
się odruchowo myśl: nie podobasz mu się, nikomu sit; nie podobasz.
Edward westchnął. Dłonią, którą zatykał mi usta, ujął mnie
pod brodę, żebym musiała spojrzeć mu prosto w oczy.
- No co?
- Nic - mruknęłam.
Wpatrywał się we mnie przez dłuższy czas, a ja bez powodzenia
usiłowałam wymknąć się jego spojrzeniu. Nagle zmarszczy czoło.
Wyglądał teraz na przerażonego.
- Mój Boże, zrobiło ci się przykro, prawda? - spytał zszokowany.
- Nie, skąd - skłamałam.
Nie wiedzieć, kiedy, znalazłam się w jego ramionach. Przycisnął moją
głowę do siebie jak główkę dziecka, a wolnym kciukiem zaczął
głaskać po policzku.
- Przecież wiesz, dlaczego musiałem ci odmówić - powiedział
cicho. - Przecież wiesz, że też bym chciał.
- Chciałbyś? - szepnęłam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że tak, moja ty nierozważna, nadwrażliwa
piękności. - Zaśmiał się, a potem dodał ponuro. - Zresztą, nie tylko ja.
Czuję się tak, jakby stała za mną kolejka i każdy w niej tylko czyhał
na to, aż popełnię jakiś poważny błąd, by nareszcie móc się do ciebie
dopchać. Ach, jesteś aż za bardzo atrakcyjna.
- Znowu gadasz głupoty.
Wątpiłam, żeby w czyimś mniemaniu do cech godnej pożądania
kobiety należały niezdarność albo chorobliwa nieśmiałość.
- Mam rozesłać listę do podpisania, żebyś mi uwierzyła? Mam
ci powiedzieć, jakie nazwiska znalazłyby się na pierwszych pozycjach
na takiej liście? Kilka byś zgadła, ale parę innych byłoby dla ciebie
niespodzianką.
Krzywiąc się, pokręciłam głową, nie odrywając jej od jego piersi.
- Tylko próbujesz odwrócić moją uwagę. Nie zbaczajmy z tematu.
Westchnął.
- Powiedz mi, jeśli coś opuszczę. - Postarałam się, żeby mój głos
nie zdradza! żadnych emocji. — Chcesz się ze mną ożenić -nie byłam
w stanie wymówić tej zbitki słów bez grymasu — płacić za moje
studia, mieć więcej czasu, a ponadto sprawić mi szybszy samochód. -
Uniosłam brwi. - Czy to już wszystkie żądania? Całkiem ich sporo.
Tylko pierwsze to żądanie. - Chyba trudno mu było nie wybuchnąć
śmiechem. - Pozostałe to co najwyżej prośby.
- A moim jedynym maleńkim żądaniem jest to, żebyśmy...
- Żądaniem? - przerwał mi, raptownie poważniejąc.
- Tak, a bo co? Ściągnął srogo brwi.
- Małżeństwo nie jest czymś, na co zgodzę się ot tak - oznajmiłam
mu. - Muszę dostać coś w zamian.
Nachylił się, żeby sięgnąć mojego ucha.
- Jeszcze nie teraz - szepnął. - Później, kiedy już nie będziesz taka
krucha. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
- Ale w tym cały problem - powiedziałam, starając się brzmię jak
najbardziej rzeczowo. - Kiedy przestanę być taka krucha, to już nie
będzie to samo. Ja nie będę już taka sama. Nie wiem nawet, czy nadal
będę sobą.
- Obiecuję ci, że będziesz - przyrzekł.
Skrzywiłam się.
- Nawet jeśli przyjdzie mi do głowy zabić Charliego, albo napić
się krwi Jacoba czy Angeli, czy kto mi się tam nawinie? Nie wmówisz
mi, że to wciąż będę ja.
- Ta faza szybko minie. A o psiej krwi na pewno nie zamarzysz, to
ci gwarantuję. - Udał, że się wzdryga. - Takie paskudztwo. Nawet
amok nowonarodzonych ma swoje granice.
Zignorowałam tę próbę oderwania mnie od tematu przemian.
- Ale tego właśnie będę pragnąć przede wszystkim, prawda?
drążyłam. - Krwi, krwi i jeszcze raz krwi.
- To, że jeszcze żyjesz, jest najlepszym dowodem na to, że to
nieprawda.
- Ponad osiemdziesiąt lat później — przypomniałam mu. — Ale ja
myślę o stronie fizycznej. Psychicznie, wiem, że zdołam być sobą -
kiedyś tam. Ale moja fizjologia już nigdy nie będzie taka sa ma -
wszystko będę musiała podporządkować zaspokajani: głodu.
Nie odpowiedział.
- Więc nie możesz zaprzeczyć, że się zmienię - ciągnęłam, nie
napotykając na opór. - Teraz moje ciało jest całe nastawione na ciebie.
Zaspokajanie głodu czy pragnienia, oddychanie, to wszystko jest na
dalszych miejscach. Mój mózg, być może, ustawia sobie priorytety w
bardziej rozsądnej kolejności, ale ciało...
Przekręciłam głowę, żeby pocałować go w rękę.
Wziął głęboki wdech. Zdziwiłam się, usłyszawszy, że zadrżała mu
przy tym szczęka.
- Bello, mógłbym cię zabić - wyszeptał.
- Nie sądzę.
Oderwawszy rękę od mojego policzka, sięgnął szybkim ruchem po
coś poza zasięgiem mojego wzroku. To coś chrupnęło i rama łóżka
zadygotała.
Podsunął mi pod nos niewielki ciemny przedmiot. Był to metalowy
kwiat - jedna z róż, które zdobiły ażurowy baldachim i podpierające
go paliki. Na moment mój ukochany ścisnął go w dłoni, przesłaniając
palcami, a potem bez słowa je wyprostował.
Zamiast kwiatu trzymał teraz nieforemną grudkę, odcisk wnętrza
swojej dłoni, jakby ornament nie był wykonany z żelaza, tylko z
plasteliny. Ledwie zdążyłam przyjrzeć się bryłce, kiedy zmieniła się w
kupkę czarnego pyłu.
Spojrzałam na Edwarda spode łba.
- Nie to miałam na myśli. Dobrze wiem, jaki jesteś silny. Nie
musisz niszczyć mebli, żeby to zademonstrować.
- To co miałaś na myśli? - spytał zasępiony, ciskając garścią pyłu
o ścianę. Odgłos, jaki wydały spadające na ziemię drobiny,
przypominał szmer deszczu.
Przyglądał się uważnie, jak staram się objaśnić mu swoją tezę.
- Oczywiście mógłbyś mi zrobić krzywdę, gdybyś tylko chciał...
Ale ty nie chcesz zrobić mi krzywdy. Nie chcesz tego tak bardzo, że
nic nie może mi się przy tobie stać.
Zaczął kręcić przecząco głową, jeszcze zanim skończyłam.
- Nie sądzę, żeby tak to działało, Bello.
- „Nie sądzę" - prychnęłam. - Widzisz, sam nie masz pewności. Ja
mam swoją teorię, a ty masz swoją.
- Zgadza się. I nie mam zamiaru przejść do praktyki. Naprawdę
wierzysz, że naraziłbym cię z rozmysłem aż na takie ryzyko?
Długo patrzyłam mu prosto w oczy. Nie było w nich ani odrobiny
gotowości do pójścia na kompromis, ani odrobiny niezdecydowania.
- Błagam - szepnęłam w końcu w desperacji. - To moje
największe marzenie. Proszę.
Czując się pokonana, zacisnęłam powieki w oczekiwaniu na kolejne
„nie".
Ale się go nie doczekałam. Milczał. W dodatku znowu nie oddychał
miarowo.
Otworzyłam oczy. Wyglądał na kogoś w rozterce.
- Proszę - powtórzyłam. Serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam
mówić bez ładu i składu, byle tylko wykorzystać to, że Edward jednak
się waha. - Nie potrzebuję żadnych zapewnień, żadnych gwarancji.
Jeśli ci nie wyjdzie, trudno. Po prostu zobaczymy, jak to będzie. Jedno
podejście. A w zamian - zagalopowywałam się - spełnię każde twoje
życzenie. Wyjdę za ciebie za mąż. Pozwolę ci zapłacić za Dartmouth i
nie pisnę ani słówkiem, jeśli kogoś przekupisz, żebym się tam dostała.
Możesz mi nawet kupić wyścigowy wóz, jeśli cię to tylko
uszczęśliwi! Błagam...
Lodowate ramiona zacisnęły się wokół mnie z jeszcze większą siłą, a
wargi Edwarda znalazły się tuż przy moim uchu. Zadrżałam, czując na
skórze mroźny powiew jego oddechu.
- To wręcz nie do zniesienia. Tyle rzeczy chciałem ci dać, a ty
żądasz akurat czegoś, co jest nie do załatwienia. Czy zdajesz sobie
w ogóle sprawę z tego, jak mnie to boli, że muszę ci odmówić,
chociaż tak mnie prosisz?
- Więc nie odmawiaj - zaproponowałam. Nie odpowiedział.
- Proszę - spróbowałam raz jeszcze.
-Bello...
Pokręcił powoli głową, ale nie odebrałam tego jako odmowy, bo jego
wargi przesunęły się w tę i z powrotem po moim ramieniu. Była to
raczej kapitulacja. Moje podochocone już wcześniej serce o mało nie
wyskoczyło mi z piersi.
Znów postanowiłam maksymalnie wykorzystać sytuację. Kiedy
Edward zwrócił się do mnie przodem, nadal dziwnie niezdecydowany,
zmieniłam szybko pozycję tak, by móc sięgnąć jego ust.
W odpowiedzi położył mi dłonie na policzkach i pomyślałam, że
zamierza mnie odepchnąć.
Jak bardzo się myliłam!
Nie tylko zaczął mnie całować, ale jeszcze zapomniał przy tym o
delikatności, czuć było za to w jego ruchach konflikt wewnętrzny i
desperację. Zacisnęłam ramiona wkoło jego szyi. Skórę miałam tak
nagrzaną, że jego ciało wydało mi się w dotyku chłodniejsze niż
kiedykolwiek. Zadrżałam, ale bynajmniej nie z zimna.
Nie przerywał - to ja oderwałam się pierwsza, żeby zaczerpnąć
powietrza. Nawet wtedy nie oderwał jednak warg od mojej skóry,
tylko przesunął je niżej. Zwycięstwo było słodkie i uderzyło mi do
głowy niczym szampan. Nabrałam nagle pewności siebie. Nie
musiałam się już zbierać na odwagę - robiłam po prostu to, co
chciałam. Kiedy zabrałam się ponownie do rozpinania guzików jego
koszuli, ręce nie zatrzęsły mi się ani razu. Tym razem mnie nie
powstrzymał i już po chwili krążyłam dłońmi po jego lodowatym
torsie. Był taki piękny... jak on to określił? To wręcz nie do zniesienia,
powiedział. Tak, jego uroda była wręcz nie do zniesienia.
Odszukałam znowu jego usta - wpiły się zaraz w moje z niesłabnącym
entuzjazmem. Jedną ręką nadal otulał mi twarz, a drugą
przytrzymywał mnie w talii, żebym nie oddaliła się od niego ani na
milimetr. Utrudniło mi to nieco sięgnięcie do guzików mojej bluzki,
ale tylko utrudniło, a nie uniemożliwiło...
Na moich nadgarstkach zacisnęły się zimne kajdany, po czym
podciągnęły mi ręce ponad głowę, która znienacka znalazła się na
poduszce.
- Bello - zamruczał mi do ucha Edward swoim aksamitnym
barytonem. - Czy mogłabyś być tak miła i przestać próbować się
rozebrać?
- Sam chcesz to zrobić? - spytałam zdezorientowana.
- Nie dziś wieczór - odpowiedział łagodnie.
Pocałował mnie kilkakrotnie w policzek i krzywiznę szczęk, ale, tak
jak zwykle, już bez najmniejszego zapamiętania.
- Dlaczego się tak głupio... - zaczęłam jękliwie.
- Nie mówię nie - przerwał mi. - Powiedziałem tylko, że nie dziś
wieczór.
Zamyśliłam się nad jego słowami. Rytm mojego oddechu po woli
wracał do normy.
- Podaj mi jeden powód, dla którego akurat dziś musimy się
z tym wstrzymać - zażądałam.
Wciąż brakowało mi tchu, więc frustracja pobrzmiewając w moim
glosie nie robiła, niestety, odpowiedniego wrażenia.
- Nie urodziłem się wczoraj - zaśmiał się. - Jak sądzisz, które
z nas jest mniej skłonne spełnić życzenie drugiej strony? Prawdę
mówiąc dopiero co obiecałaś wyjść za mnie przed swoją przemianą,
ale jeśli przystanę dziś na twoją propozycję, jaką mam gwarancję, ż
nie polecisz rano do Carlisle'a? Nic dziwnego, że mam opory.
Obawiam się, że pierwszy ruch musi należeć do ciebie.
Wyparłam głośno powietrze z płuc.
- Mam najpierw zostać twoją żoną? - spytałam z
niedowierzaniem.
- Albo spełnimy nasze marzenia w tej kolejności, albo w żadne -
decyzja należy do ciebie. Sama upierałaś się przy kompromisie
Objął mnie i zaczął całować w sposób, którego powinni zabronić - tak
sugestywny, że nie pozostawiał mi żadnego wyboru. Usiłowałam nie
zatracić się w tych pieszczotach... ale bardzo szybko musiałam dać za
wygraną.
- Moim zdaniem, to bardzo zły układ - wykrztusiłam, kiedy mnie
wreszcie puścił.
- Wiedziałem, że tak powiesz - stwierdził ze złośliwym
uśmieszkiem. - Tylko jedno ci w głowie.
Jak to się stało? Sądziłam, że tak mi dobrze idzie - że w końcu uda mi
się postawić na swoim - a tu nagle...
- Jesteś zaręczona - dokończył za mnie.
- Uch! Błagam, nie mów tego głośno.
- Będziesz się teraz próbować wymigiwać?
Odsunął się nieco, żeby móc zobaczyć moją minę. Sam świetnie się
bawił.
Spojrzałam na niego wilkiem, starając się ignorować fakt, że od jego
uśmiechu wariowało mi serce.
- Będziesz czy nie? - naciskał.
- Ale się wpakowałam! Nie, nie będę. Zadowolony? Uśmiechnął
się jeszcze szerzej.
- Straszliwie. Jęknęłam.
- A ty, wcale się nie cieszysz?
Pocałował mnie, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć - kolejny
stanowczo zbyt sugestywny pocałunek.
- Odrobinkę - przyznałam, kiedy już mogłam się odezwać. -
Ale nie z tego, że mam wyjść za mąż.
Pocałował mnie raz jeszcze.
- Czy nie uważasz, że wszystko robimy na opak? - spytał
rozbawiony. - To ja powinienem żądać tego, czego ty, a ty tego, czego
ja, prawda?
- Nie tylko pod tym względem nie jesteśmy typową parą.
- No tak.
Znowu do mnie przywarł i przerwał dopiero wtedy, kiedy serce biło
mi jak szalone, a na moich policzkach zakwitły rumieńce.
Po chwili, korzystając z tego, że zajął się wnętrzem mojej dłoni,
zaczęłam przebiegle:
- Słuchaj, przyrzekłam, że zostanę twoją żoną, i nią zostanę.
Naprawdę. Obiecuję. Zaklinam się na wszystkie świętości. Jeśli
chcesz, mogę podpisać umowę własną krwią.
- Z tą krwią to już przesadziłaś - zamruczał, nie oddalając się od
mojego nadgarstka.
Chodzi mi o to, że na pewno cię nie oszukam. Nie będę nic
kombinować. Przecież mnie znasz. Więc nie ma powodu, żeby dłużej
czekać. Jesteśmy zupełnie sami w tym wielkim domu, a nieczęsto się
to zdarza. Sam kupiłeś to wielkie, wygodne łóżko...
- Nie dziś wieczór - powtórzył.
- Nie ufasz mi?
- Oczywiście, że ci ufam.
Dłonią, którą się zajmował, wzięłam go pod brodę, żeby móc poznać
wyraz jego twarzy.
- To w czym problem? Przecież wiedziałeś, że postawisz na
swoim. — Nastroszyłam się. — Zawsze stawiasz na swoim -
mruknęłam.
- Unikam ryzyka i tyle - odpowiedział spokojnie.
- Jest coś jeszcze - domyśliłam się, zaciskając usta. Odniosłam
wrażenie, że się przede mną broni - a za swoją z pozoru rozluźnioną
pozą coś ukrywa. - A może to ty planujesz się jakoś wymigać?
- O nie — zaprzeczył z powagą. - Dałem słowo, że spróbujemy.
Tyle, że po ślubie.
Pokręciłam głową, śmiejąc się ponuro.
- Czuję się, jak jakiś czarny charakter z melodramatu — taki,
co to podkręcając wąsa, stara się sprowadzić niewinną panienkę
na złą drogę.
Edward zerknął na mnie, jakby chciał się upewnić, a potem szybko
schylił się, niby to żeby pocałować mnie w obojczyk.
- Trafiłam, prawda? - Byłam bardziej zszokowana niż rozbawiona.
- Boisz się, że tracąc cnotę, zejdziesz na złą drogę!
Zakryłam sobie usta dłonią, żeby stłumić chichot. „Stracić cnotę",
„zejść na złą drogę" - co za staroświeckie zwroty!
- Nie, głuptasku — mruknął wtulony w mój bark. - To ciebie chcę
przed tym ochronić. Ale bronisz się rękami i nogami.
- W życiu nie słyszałam jeszcze...
- Zaczekaj - przerwał mi. - Pozwól sobie zadać jedno pytanie.
Rozmawialiśmy już o tym, ale może tym razem łaskawie się ze mną
zgodzisz. Ile osób w tym pokoju ma duszę? I szansę na dostanie się do
nieba, czy co to tam nas czeka po śmierci?
- Dwie — odparłam z mocą.
- Niech ci będzie, może i masz rację. Teraz punkt drugi: dyskusje
na ten temat trwają, ale większość ludzi jest chyba zgodna co do tego,
że w życiu należy się kierować pewnymi zasadami.
- To już wampirze zasady ci nie wystarczają? Musisz się jeszcze
przejmować ludzkimi?
- Lepiej dmuchać na zimne.
Cała się najeżyłam.
- Nawet jeśli to prawda, że mam duszę, dla mnie, być może, jest
już za późno, ale...
- Na pewno na nic nie jest za późno - weszłam mu w słowo,
zagniewana.
- Chyba nie zaprzeczysz, że przykazanie „nie zabijaj" pojawia się
w większości religii. A ja, Bello, zabiłem w życiu naprawdę wielu
ludzi.
- Tylko tych, którzy na to zasługiwali.
Wzruszył ramionami.
- Kto wie, czy bierze się to pod uwagę. W każdym razie, ty nie
zabiłaś nikogo, a ja...
- Skąd wiesz? - mruknęłam.
Uśmiechnął się, ale poza tym zignorował moje wtrącenie.
- ...a ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby taki stan
zachować.
- I będę ci za to wdzięczna. Tylko co to ma do rzeczy? Nie
kłóciliśmy się o to, żebyś pozwolił mi kogoś zabić.
- Takim samym uniwersalnym przykazaniem jest zachowanie
czystości przed ślubem - jedyna różnica polega na tym, że nie
złamaliśmy go jeszcze oboje. Czy mogę nie złamać, chociaż jednej
zasady?
- Chociaż jednej?
- Sama wiesz, że dopuszczałem się już kradzieży i kłamstwa,
pożądałem czegoś, co nie było moje... Cnota to wszystko, co mi
zostało.
Uśmiechnął się zadziornie.
- Ja tam kłamię non stop.
- Tak, ale jesteś w tym tak beznadziejna, że zupełnie się to nie
liczy. Nikt ci nigdy nie wierzy.
- Mam nadzieję, że się mylisz, bo jeśli nie, to lada chwila wpadnie
tu Charlie z naładowaną dubeltówką.
- Charlie jest szczęśliwszy, kiedy udaje, że połknął haczyk. Woli
okłamywać sam siebie, niż doszukiwać się prawdy.
Zamyśliłam się.
- Czego takiego pożądałeś, co nie było twoje? - spytałam. -
Przecież masz wszystko.
- Ale kiedyś nie miałem ciebie - przypomniał mi, poważniejąc. -
Nie miałem prawa być z tobą, ale i tak o to zawalczyłem. I jaki jest
tego efekt? Sama zobacz — usiłujesz uwieść wampira!
Pokręcił głową z udawanym przerażeniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grave
Silver rank
Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 9463
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:50, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
zaje.bista pogoda dziś. jest bosko, chłodno i padało
cudmiód
i szły takie boskie bliźniaczki w takim samych ciuchach
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wyimaginowana_
Heart rank
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 7063
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z sekszopa.
|
Wysłany: Pią 13:57, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
- Powiedz mi, dlaczego to robisz, Bello? Dlaczego zgodziłaś
się dać Alice wolną rękę?
Opowiedziałam mu o treści rozmowy, jaką odbyłam z ojcem
poprzedniego dnia, zanim pojechałam do Jacoba.
- To nie byłoby fair, gdybyśmy nie dopuścili do tego Charliego
- podsumowałam. - A to oznacza także dopuszczenie Renee i Phila.
Więc równie dobrze można też przy okazji dać Alice się wyszaleć.
Może Charliemu będzie łatwiej, jeśli pozwoli mu się pożegnać
mnie z pompą? Nawet, jeśli uważa, że jestem o wiele za młoda na
małżeństwo, nie chcę pozbawiać go wzruszeń. - Wyobraziłam sobie,
jak prowadzi mnie do ołtarza, i aż się wzdrygnęłam. - Z tyloma
osobami będę musiała się rozstać: z mamą, z tatą, ze wszystkimi
znajomymi. I nikomu nie będę mogła powiedzieć prawdy. Niech
chociaż zobaczą to, co mogę im pokazać: że znikam, bo związałam
się z tobą. Niech wiedzą, że jesteśmy razem na stałe. I że będziemy
szczęśliwi, niezależnie od tego, dokąd wyjedziemy. To chyba
najlepsze wyjście.
Przez moment Edward przyglądał mi się uważnie.
- Zrywam umowę - oświadczył nagle.
- Co? - zawołałam. - Wycofujesz się? Tylko nie to!
- Nie wycofuję się, Bello, dotrzymam danego słowa, ale zwalniam
z tego ciebie. Zrobię, co zechcesz, ale niczego nie zażądam w zamian.
- Dlaczego?
- Bello, widzę, co się dzieje. Starasz się uszczęśliwić wszystkich
dookoła. Ale mnie nie obchodzą uczucia innych ludzi. Zależy mi
wyłącznie na tym, żebyś to ty była zadowolona. Tylko się nie
przejmuj, że Alice ominie zabawa. Sam się nią zajmę. I obiecuję, że
tym razem nie będzie próbować wzbudzić w tobie poczucia winy.
-Ale...
- Nie, zrobimy wszystko po twojemu. Moja taktyka okazała się
beznadziejna. Niby to ty jesteś uparta, ale sama popatrz, co
zdziałałem. Od miesięcy przekonuję cię jak głupi do tego, co tak
naprawdę jest jedynie moją wizją, wmawiam ci jeszcze, że to dla
twojego dobra, i w rezultacie najzwyczajniej w świecie cię ranie.
Zraniłem cię już z tego powodu nie raz i to głęboko. Jak po tym
wszystkim mogę sobie dalej ufać? Nie, ty sama wiesz najlepiej, jak
zadbać o swoje szczęście. Ja od początku się myliłem. - Przesunął się
pode mną, coraz bardziej podekscytowany. - Posłuchaj, zrobimy to
jeszcze dziś, dziś wieczorem. Im szybciej, tym lepiej. Porozmawiam z
Carlislem. Tak sobie myślałem, że może, jeśli zaaplikujemy ci dość
morfiny, to nie będzie tak źle. Warto spróbować.
- Edward, nie... - zaczęłam, ale przyłożył mi do ust palec.
- Nic się martw, najdroższa. Pamiętam też o twoich pozostałych
żądaniach.
Zanim dotarło do mnie to, co powiedział - i co zamierzał -wplótł mi
palce we włosy i zaczął całować - delikatnie, ale jak najbardziej na
poważnie.
Nie miałam czasu do stracenia. Gdybym zbyt długo się ociągała,
zapominałabym, dlaczego musiałam go powstrzymać. Minęło dopiero
kilka sekund, a ja i tak już miałam problemy z oddychaniem. Moje
dłonie same czepiały się jego ramion, by mocniej mnie do niego
przycisnąć; moje wargi wpijały się łapczywie w jego wargi,
odpowiadając mu na każde niewypowiedziane pytanie.
Usiłowałam odzyskać mowę, ale nie było to łatwe.
Obróciliśmy się i Edward znalazł się nade mną. Oszałamiała mnie
słodycz jego oddechu. A co mi tam, pomyślała mniej szlachetna cześć
mojej natury.
Nie, nie, nie, powiedziałam sobie. Potrząsnęłam głową i Edward
oderwał się od moich ust, a przesunął ku szyi, co pozwoliło mi
normalnie oddychać.
- Przestań. Czekaj.
Glos miałam równie słaby, co wolę.
- Dlaczego? - szepnął w zagłębienie pod moim gardłem. Z
wysiłkiem przybrałam bardziej stanowczy ton.
- Nie teraz. Nie tu.
- Jesteś pewna?
Uśmiechnął się szelmowsko, po czym znowu zaczął całować w usta,
uniemożliwiając mi dalsze protesty. Krew krążyła mi w żyłach coraz
szybciej, rozgrzana skóra paliła pod jego dotykiem.
Zmusiłam się do skupienia uwagi na tym, co chciałam osiągnąć.
Wiele mnie kosztowało samo oderwanie dłoni od głowy Edwarda i
przesunięcie ich na jego tors, ale udało mi się. Teraz mogłam
spróbować go od siebie odepchnąć. Nie miałam szans zrobić tego
sama - chodziło mi tylko o to, żeby zorientowawszy się, sam
stosownie zareagował.
Odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów, żeby móc mi się
przyjrzeć. Widok jego oczu nie pomógł mi w moich staraniach -
płonął w nich czarny ogień, któremu trudno się było oprzeć.
- Dlaczego? - powtórzył niskim, męskim głosem. - Kocham
cię. Pragnę cię. Tu i teraz.
Przeszedł mnie rozkoszny dreszcz. Zaniemówiłam. Edward zaraz to
wykorzystał.
- Czekaj - wyszeptałam spod jego warg.
- Nie ma mowy - mruknął, nie przerywając.
- Błagam.
Jęknął zniecierpliwiony, ale przekulał się na plecy. Leżeliśmy tak
przez minutę, wsłuchując się w nasze zwalniające oddechy.
- Czekam na wyjaśnienia - oznajmił w końcu. - I lepiej, żeby
to nie miało nic wspólnego ze mną.
Co za bezsensowne żądanie, pomyślałam. Wszystko w moim świecie
miało coś z nim wspólnego.
- Zrozum, to dla mnie bardzo ważne. Chcę, żeby wszystko odbyło
się, jak należy.
- Czyli jak?
- Po mojemu.
Wsparłszy się na łokciu, posłał mi spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Mogłabyś to zdefiniować bardziej szczegółowo?
Wzięłam głęboki wdech.
- Chcę, żebyśmy postąpili odpowiedzialnie. I chcę zachować
właściwy porządek. Nie opuszczę Charliego i Renee, nie dołożywszy
wszelkich starań, żeby po moim zniknięciu jak najmniej
się o mnie martwili. Nie zabronię Alice zorganizować uroczystości,
skoro ta i tak się odbędzie. I przyrzeknę ci miłość do końca
mych dni, zanim sprawisz, że stanę się nieśmiertelna. Zrobię wszystko
tak, jak należy. Twoja dusza jest dla mnie o wiele za cenna, żeby
pozwalać sobie na jakiekolwiek ryzyko. Nie zmusisz mnie do tego.
- Chcesz się założyć?
Jego oczy znowu zapłonęły.
- Może jesteś w stanie mnie zmusić, ale powstrzymasz się -
zauważyłam sprytnie. - Nie wiesz przecież, czy to naprawdę to,
czego mi trzeba.
- No nie - oburzył się. - A gdzie zasady fair play? Wyszczerzyłam
zęby w uśmiechu.
- Nigdy nie mówiłam, że będę się do nich stosować. Też się
uśmiechnął, ale smutno.
- Cóż, gdybyś zmieniła zdanie...
- Będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
Pogoda fajna, ale mi się nie chce nigdzie dzisiaj iśc ; D
I w ogóle, będziemy mieli pierwszy medal na olimpiadzie za chwilę ; D
Walczymy o złoto, ale już dużo przegrywamy.
Srebro też jest dobree ; D
Chciałabym w sumie wrzesień, bo jestem ciekawa klasy, nauczycieli itepe ; D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 14:04, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Wyj boze mamy to czytac XDDD ?
Pogoda genialna .!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 14:06, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
mach
mach
Łał . !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zelka_94
Maniac of forum
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 11399
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: to masz?
|
Wysłany: Pią 14:08, 15 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
zyjecie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|